Jestem niezrównanym mistrzem dawania drugich szans nawet wtedy, gdy ten ktoś nie zasługuje. Jestem mistrzem wierzenia, że w każdym człowieku jest coś dobrego nawet, jeśli nie widziałam tego na własne oczy. Przy tym wszystkim jestem beznadziejna w wyrzucaniu osób, rzeczy i obrazów z głowy. Raz się w niej coś pojawi i nie będzie mogło wyjść.
To też nie jest tak, że usilnie złapałam się jakiegoś wspomnienia, którego nie chcę puścić bo trzyma mnie przy życiu.
Dzisiaj nawet marudzenie mi nie wychodzi, a powinno, bo to co się dzieje, to jest jakaś komedia, w której proszę szanownego państwa ja wcale ale to wcale nie chciałam brać udziału.
Z Tym Od Kota (TOK) nie widziałam się od roku. Jakoś w połowie kwietnia roku 2016 się widzieliśmy, i w tym miejscu chciałabym podziękowac mojej cudownej pamięci, i wyobraźni, przez które to wcześniej wymienione pamiętam wszystko, dokładnie wszystko, z najmniejszymi szczegółami których to bym chciała nie pamiętać.
Wiem, że tupciając do tej kamienicy na rogu spotkałam pana żula, który to pan żul niosąc puszkę piwa w ręku spytał mnie, czy bym się przypadkiem z nim nie napiła; a później weszłam do tej kamienicy, po tych drewnianych schodach, przez ten przedsionek też przeszłam, zapukałam, i weszłam do pokoju, w którym przywitało mnie kocisko które poczuło się chyba zagrożone. Wiem, że było wino (“takie kupiłem, bo mówiłaś, że lubisz”), ciasteczka (“specjalnie do sklepu poszedłem!”) i Netflix, na dźwięk którego wybuchnęłam śmiechem. Był Tom Burton, niewygodne krzesło przy biurku na którym wiłam się w każdy możliwy sposób; z nogami na biurku, jedną, obiema, z opartymi na jego krześle; były tez te cholerne ciastka które jadłam tak, by nie pokruszyć, a to było trudne, jeszcze dlatego, że gapił się na mnie, próbującą nie nakruszyć, i mnie to peszyło, bo patrzył ukradkiem śmiejąc się od uch do ucha, więc kruszyłam i jeszcze bardziej się wkurzałam. Było delikatne mizianie po tychże nogach, co to nie mogły znaleźć miejsca; pamiętam też że był kot, który manewrował między szklankami z winem, raz czy dwa zarzucając niebezpiecznie ogonem, kot próbujący zwrócić na siebie uwage. Tak naprawdę było wszystko; oglądanie się za siebie gdy odprowadził na autobus, ciekawe czy sie obejrzy, czy nie, ale drodzy państwo,
co mi z tego, że się obejrzał, jak już później prawie się nie odezwał?
Jezu, jak ja tego wszystkiego nie cierpię. Tego, że przejeżdżam codziennie obok tej parszywej kamienicy, wokół której chodziłam i chodziłam, bo zawsze przychodziłam za wcześnie i mi było głupio, bo może jeszcze nie posprzątał. Tego, że jak sobie o mnie przypomni (wciąż nie wiem czemu) to do mnie pisze, i ja już naprawdę próbuję być niemiła, ale też niestety moją wadą jest to, że ja nie potrafię być niemiła i mścić się na ludziach, bo to nie w mojej naturze zupełnie. Więc pytam, co jest, co się stało, i u licha nigdy nie dostaję sensownej odpowiedzi. Jednocześnie nie potrafię powiedzieć “basta! daj mi święty spokój” bo czuje się odpowiedzialna za kogoś, kto o mnie nie pamięta (albo pamięta, jeśli i KIEDY chce).
A poza tym kierując się zasadą, że najlepiej zawróżyć sobie czymś kimś głowę, żeby za dużo nie myśleć, wyszłam z kimś się spotkać, wyszłam do ludzi, mimo nerwów, ściśniętego żołądka i ogólnie złego przeczucia i ja wam szczerze mówię, ja się do ludzi nie nadaję. “Randka”, której bym randką nie nazwała była okropna, i ja już oto w tym momencie kończę wychodzenie poza sferę swojego komfortu bo to jest zupełnie nieopłacalne zajęcie.
Tymczasem dostałam wiadomość od TOK i idę sobie chyba strzelić czymś w głowę, ot tak, w nauczkę za głupotę.
Dobra pamięć nie zawsze jest zaletą. Niestety, mam podobnie. Pamiętam rzeczy, ludzi, sytuacje, gesty i słowa, których pamiętać wcale nie chcę. Najchętniej wymazałabym je z głowy na zawsze. A jednak... są.
OdpowiedzUsuńCzasem ciężko walczyć z niektórymi odruchami, mimo że rozum podpowiada nam zupełnie co innego. Nie umiem nic doradzić, cierpię na to samo.
We dwie zawsze raźniej (:
UsuńA tak serio, to to wszystko jest do dupy i tyle.
weź naucz się na moich błędach i nie rób takich głupot :D ja zmarnowałam w ten sposób dwa lata życia - a teraz, kto wie, może znowu marnuję czas bez sensu. nie polecam. poblokować, nie odpisywać, niech spada na drzewo prostować banany.
OdpowiedzUsuńłatwo mówić, ale trudniej zrobić :D ale masz rację i postaram się tak zrobić.
UsuńJa mam zdecydowanie za dobrą pamięć. Jakiś lek na niepamięć by mi się przydał...
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
ojj tak! nie wiem, czemu tego jeszcze nie wynaleźli.
UsuńJa w takich sytuacjach zaczynam lekceważyć taką osobę. Nie można cały czas być dobrym i dawać części siebie jeśli ktoś tego nie umie doceniać.
OdpowiedzUsuńPrawda. Ale jeśli coś się do tej osoby "czuje/czuło" to jakoś się trudniej za to zabrać. Za lekceważenie.
Usuńbardzo popieram Ośkę. nie warto. miałam podobną sytuację. kolega przypomniał sobie o mnie, kiedy wokół niego nagle zabrakło osób. dałam się w to wciągnąć. od tego roku postanowiłam sobie, że więcej nie odpiszę. i trzymam się tego. jest lepiej :)
OdpowiedzUsuńdomyślam się ;) na razie się trzymam!
UsuńOjjj, najgorsze co może być, tak myślę. Myślę, że potrzeba bardzo dużo silnej woli albo konsekwencji w poblokowaniu takiej osoby wszędzie i uciekaniu na drugą stronę ulicy. Ewentualnie nowa droga.
OdpowiedzUsuńTyle tej woli potrzeba, a jakoś jej brakuje. Trudne to, ale nie niemożliwe.
UsuńNajgorzej, gdy sama nie wiesz, czy chcesz, żeby dał Ci święty spokój, czy właśnie jednak nie.
OdpowiedzUsuńNO WŁAŚNIE. z jednej strony wiem, że posłać go w diabły, ale z drugiej...........
Usuń