1/16/2018

happy birthday to me

Historia lubi się powtarzać, to jest, urodziny znów przyszły, ja znów się czuję o rok starsza, w głowie nadal fuczy to samo fiubździu, i domyślam się, że zaraz wszystko wróci do szarej rzeczywistości, to jest do etapu, że będę narzekała że już za rok ćwierćwiecze, i że świat zwariował, że ja chociaż młodo wyglądam (ale to też już nie za bardzo bo moja grzywka siwieje i trochę mam z tego powodu kompleksy), a tak w zasadzie to człowiek ma tyle lat na ile się czuje, a ja się czuję tak na 21 i dziękuję bardzo, do widzenia 😉

W zeszłym roku napisałam 23 „mądre rady”, i myślałam nawet przez chwilę (albowiem czasem zdarza mi się kalać myśleniem) żeby w tym roku zrobić to samo ale chyba nic mądrzejszego nie mam do powiedzenia. To chyba prawda, że im człowiek starszy tym w głowie większe siano 😉

Nie wiem, czego mogłabym sobie życzyć na ten rok – może tego, żeby nie zwariować, żeby się nie przejmować i żeby mieć wyjebane na ludzi, którzy mają wyjebane na mnie, bo to jakby do niczego nie prowadzi – wieczne martwienie się kimś, kto cię ma w poważaniu. Wyrzucić kilka osób z głowy też byłoby miło, trochę wyluzować, napisać pracę i się obronić, pozdawać wszystko w terminie. Może poukładać sprawy sercowe chociaż tego się nie da zaplanować, stety niestety. Zacząć pisać codziennie po trochu, czytać więcej książek, żeby te sześćdziesiąt ogarnąć, skończyć prawko (ileż można),  nauczyć się chodzić samej do kina, przekonać się do sypanej herbaty, no, widać, mogłabym wymieniać długo.

Są jednak rzeczy ważne i ważniejsze. 

Życzę na ten dzień i na każdy kolejny, sobie  i każdej Was z osobna samych dobrych ciasteczek, od których nie można oderwać wzroku :D 





* przynajmniej tyle mam z życia. mogę się paczeć ile chcę! 

pozdrawia, 24letnia L.