11/18/2017

kolejny notes do kolekcji

Wiesz co, kupiłam sobie notes. Milionowy, do kolekcji, boję się, że taki, w którym nie będę pisała, bo przecież jest do tego za piękny. Kupiłam go, bo potrzebowałam zająć czymś głowę, a przecież nic nie polepsza kobiecego nastroju jak zakupy. Chodząc po Tigerze miałam nieco inne odczucia, ale to jest teraz najmniej ważne.

Zająć głowę dlatego, że po raz pierwszy w życiu zostałam wystawiona.

Niby przez pracę, niby to rozumiem, niby to nie koniec świata.

Tyle, że w głowie mam rozpierduchę, w sercu wojnę, a w oczach niemal łzy ilekroć sobie pomyślę, że zrobiłam coś do kawy (całkiem dobrego), umalowałam się, ubrałam, byłam gotowa do wyjścia a jedyne, co dostałam to czy bardzo będę zła.

No raczej.


Ładny notes rekompensuje trochę bólu, cierpliwość po raz kolejny zostaje wystawiona na próbę, a ja, cóż, liczę, że to rzeczywiście ta praca. Co nie. 

11/08/2017

jak nie prawić komplementów

Jak nie reagować na specjalnie przyrządzoną przez kogoś potrawę, lekcja pierwsza.

Nigdy, przenigdy nie odpowiadajcie, na pytanie czy smakuje, że „całkiem dobra”.

Niesie to ze sobą dużo konsekwencji, na przykład takich, że ja pamiętam, i nie zapomnę, i użyję tego argumentu kiedy będzie trzeba ;)

A tak na serio, to niby miałam zdać relację z kolejnego spotkania, tyle, że tak naprawdę opowiadać nie ma czego. Odważyłam się zaprosić go do siebie i muszę przyznać, że to był dobry krok, bo jednak inaczej się zachowujemy otoczeni ludźmi, a inaczej w domowych pieleszach gadając w kuchni, w trakcie robienia herbaty. Poza tym oglądaliśmy film, jednak niezbyt uważnie ;) 

Wracając jednak do rzeczywistości, w piątek mam kolejne spotkanie z promotorem, po którym mam nadzieję ruszy coś w końcu z moją pracą, bo chyba  najwyższa pora ją zacząć pisać (jest połowa listopada).  Poza tym przyszła jesień, jest ciemno, szaro i buro, a ja nie mam chęci do czegokolwiek. 

A pasowałoby aktywować karty w bibliotece, może zacząć przygotowywać jakieś notatki do sesji, a tymczasem… Odpalam kolejne seriale, wynajduję filmy, które koniecznie muszę obejrzeć… i bądź tu człowieku mądry.

No nie ma jak.


Weź mnie ktoś do kina na nowe Listy do M.


11/05/2017

Trzy lata.

Trzy lata.

Nie wymyślę dziś niczego ciekawego, bo słowa jak na złość nie układają się w sensowną całość.

Po prostu – pamiętamy. Jak co roku. I jak każdego dnia z osobna.

W końcu i tak się tam kiedyś, gdzieś, spotkamy.

Trzymaj się.


A to, że czas leczy rany, to kłamstwo. Wierutne.