Kiedyś, jak ktoś mi powiedział, że „odchorujesz te nerwy” to
zazwyczaj wybuchałam śmiechem. No bo jak to, odchorować coś, co już jest jakby
przeszłością? Dobre sobie. No. Ale później przyszła sesja, zostałam wyj*bana z
mieszkania, praktyki były niewiadomą pod względem takim, czy uznają nam godziny
czy nie, a jeśli nie to w jak bardzo głębokiej dupie jesteśmy (odpowiedź:
bardzo głębokiej), a jak już się to w końcu wszystko jakoś się unormowało, to,
cóż…
Odchorowałam.
Można oczywiście żartować sobie, że nerwy to na zdrowie
wyjdą, a ta grypa żołądkowa to idealny sposób na detoks. Prawda jest jednak taka, że niejedzenie przez dwa dni, i
siedzenie w pozycji wiadomo jakiej i wiadomo gdzie nie zwiastowało niczego
oprócz niewyspania, zakwasów i głodu takiego, że rzuciłam się na zupę jakbym
jedzenia – zamiast dwóch dni – nie widziała
z miesiąc. Tutaj też prawdziwą twarz pokazali „przyjaciele”, na przykład
pies, który z jednej strony wspierał mnie swoją obecnością, kładąc głowę na
kolanach, ale też wspinając się po mojej klatce piersiowej, by jednak wyrwać mi
z ust tego wafla, co to go jadłam z utęsknieniem w oczach. Nie wiedziałam
nawet, że przez te wszystkie „anomalie”, brak snu, brak jedzenia, mogą opóźnić
się kobiece dni.
Podsumowując, tydzień nerwów przypłacam dwutygodniowym
odchorowywaniem. Zaprzyjaźniłam się z łóżkiem, krakersami i poczuciem wyżucia, które towarzyszy mi częściej,
niżbym tego chciała.
W ramach dobrego dbania o siebie i poprawiania sobie humoru,
nie tylko czekam z utęsknieniem na swoje zamówienia, książki czy prezenty.
Podstawą treat yourself jest zrobiony
pedicure i strasznie oczojebny pomarańczowy odcień lakieru, na który chyba w
życiu bym się nie zdecydowała gdyby nie fakt, że w pomieszczeniu było ciemno, a
odcień na wzorniku taki straszny nie był.
Mam nadzieję, że w końcu uda mi się wyzdrowieć i obiecuję, że wtedy ani przez chwilę nie będę myślała o
rzeczach, które mnie denerwują bardziej, niż bym tego chciała.
Lato. Trzeba w końcu wyluzować, co nie?
Współczuję, bardzo współczuję. Mam nadzieję,że już lepiej?
OdpowiedzUsuńBidulka. I zrób jak piszesz - wyluzuj. Nic się nie zawali jak zrobisz sobie wolne =]
OdpowiedzUsuńW liceum miałam koleżankę, która non stop chorowała - angina, zapalenie płuc, oskrzeli itp. Na studiach nagle cudownie ozdrowiała i przez 5 lat chorowała może raz czy dwa. Powód - w liceum strasznie się stresowała, denerwowała szkołą, na studiach przestała. Kiedyś wydawało mi się, że śmieszne jest to całe "chorowanie ze stresu" do czasu, aż poznałam jej przypadek...
OdpowiedzUsuńI jak tam teraz u Ciebie? :D
No to zdrowiej :)
OdpowiedzUsuńAch, chorowanie przez nerwy i stres - coś o tym wiem. Spróbuj wykorzystać wakacje jak najlepiej i odpocząć.
OdpowiedzUsuń