Kiedyś nauczę się pisać regularnie. Nauczę się zrzucać myśli
jedna po drugiej, by później nie mówić, że trudno tyle rzeczy ogarnąć w jednym
poście.
Po pierwsze: byłam w szpitalu. Siłą mnie tam prawie
zaciągnięto, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z konieczności pójścia tam
i odbycia tych wszystkich badań. Do końca jednak miałam nadzieję, że albo braknie
łóżek, albo okaże się że są jakieś pilniejsze przypadki, że pani doktor się rozchoruje…
Po prostu czekałam na jakiś znak z niebios. Niczego się nie doczekałam. Jak
dzień wcześniej pakowałam torbę to klęłam pod nosem, że pierdolę, że nie idę,
że dajcie mi wszyscy święty spokój. A następnego dnia dałam sobie nałożyć
naklejkę na rękę, przebrałam się w piżamę i rozwaliłam w swoim nowym łóżku. Pierwsze
dwa dni to była mordęga, płakałam, chciałam do domu, kiedy tylko wyjęli mi
wenflon i zaczęłam chodzić na USG i dostawać komplementy związane z młodymi
narzędziami wewnętrznymi, jakoś mi się odmieniło. Znalazłam nową przyjaciółkę,
a prosto po wyjściu ze szpitala poszłam… Do mcDonalda, oczywiście. Potrzebowałam
boczku i kawy.
Po drugie: jak ja kiedyś narzekałam, że nie udało mi się iść
na Męskie Granie. Kilka pobudek do tego doprowadziło: najpierw to, że nie
miałam z kim jechać więc odpuściłam. Następnie ględziłam, że sama to nie pójdę
bo to bez sensu. A kiedy do tego dorosłam, biletów nie było 😊 Tymczasem wyszłam w sobotę ze szpitala i
miałam iść wcześniej spać, ale nie poszłam bo Żywiec nadawał na żywo i rozpadłam
się wielokrotnie na milion kawałków. Najmocniej wtedy, kiedy Dawid i Krzysiu
śpiewali piosenkę Perfectu razem… do jednego mikrofonu. Widziałam wszystko,
dziękuję, postoję. Z Kortezem widzę się w listopadzie. (Muszę mówić, że bilet
kupiłam cudem, dokładnie na zasadzie MO? Nie chciałam sama, nie chciałam,
później chciałam, a wtedy nie było biletów, ale wróciły, kupiłam szybko, po
godzinie już ich nie było). Tutaj macie link.
Po trzecie: znalazłam pracę. Co odnosi się do braku wiary we
własne możliwości. Nie wierzyłam, że odpisali. Nie wierzyłam, że wykonane
zadania się spodobały. Nie wierzyłam nawet jak zadzwonili umówić się na
rozmowę, a kiedy zadzwonili, że proponują taką i taką posadę to w ogóle
myślałam, że śnię. Tak czy siak zaczynam w przyszłym tygodniu i na razie strach
miesza się z ekscytacją, bo wciąż nie mam przecież gdzie mieszkać (i nie robię
w tym kierunku niczego). Jadę przecież w piątek na koncert. Priorytety.
Po czwarte? A, widzicie, randka. Zaraz po publikacji postu
prawie wszystko się rozsypało. Niemniej się udało. Nie wiem, na kilku randkach
się było. Granice się jakieś między sobą pokonywało. Nigdy chyba nie przyszło
to tak naturalnie. Opaliłem się? Ładną mam bransoletkę? Perfumy ładne, czujesz?
Chodźmy na spacer, a gdzie ławka, ładne buty? Jeszcze nie raz wsiądziesz ze mną do samochodu. Były bielsze ale
nie są. Chodź, chodź, usiądźmy, przysuń, przytul się. Tęskniłaś? Tęskniłeś?
Ciutkę tylko? Trochę więcej niż ciutkę? Dłonie we włosach, nos z nosem, co się
śmiejesz? Przybij piątkę, wsiadaj, chodź, przysuń się. Za kolano, dłoń w dłoń,
nudny ten film. Weź mój telefon, też ci się to podoba? Przysuń się, daj rękę, znów
dłoń do dłoni i ten kciuk, co masuje. „Nikt tak pięknie nie mówił że się boi
miłości jak ty” nuciłeś, udając, że nie podglądasz ale ja widziałam, ja wiem.
Też cię podglądam. Żartuję. Po prostu lubię patrzyć, jak skupiasz się na jeździe
a jednak usta wykrzywiają ci się w uśmiechu a chwilę potem czuję twoją dłoń i
ciche przysuń się.
Po piąte nie powiem nic mądrego, ale jakoś dobrze mi, tak
spokojnie. Pewność, że odpisze, nawet jeśli nie będziemy gadać jeden czy dwa
dni. Że myśli, się troszczy nawet, jeśli nie ma czasu. Lubię cię, ty mnie,
idziemy do kina?
Wstyd mi, ja też oglądałam finał, mój tata się pytał czy to się nie nudzi, powiedziałam, że nie ;) Mi najbardziej jednak podobał się Peron ;) Choć powiem szczerze, na żywo to wszystko jakoś tak pełniej odebrałam ;)
OdpowiedzUsuńO, randka była udana, jest i praca. A wyniki mam nadzieję same pozytywne!
okularnicawkapciach.wordpress.com
No i do przodu. Pozytywnie, można wkraczać w wrzesień :) Aż miło się czyta o takich dobrych wspomnieniach, czy uczuciach :)
OdpowiedzUsuń