1/08/2019

Nowy rok... stara ja


Nie ma to jak huczniej wejść w nowy rok, niż drastyczną zmianą koloru włosów. Dobra, przyznaję, to była końcówka grudnia, ale co tam. Całe życie zastanawiałam się, jak bym się czuła w jasnych włosach. Moje naturalne, brązowe, skutecznie przeze mnie przez wiele lat modyfikowane i przyciemniane, w końcu miały dostać zasłużoną przerwę od farb, kiedy okazało się że matka natura inaczej sobie ze mną pogrywa. Grzywka zrobiła mi się prawie siwa.

Pomyślałam więc: kiedy, jak nie teraz??? Włosy to w końcu włosy, nigdy się do nich nie przywiązywałam, byłam w stanie w ciągu 10 minut podjąć decyzję o drastycznym cięciu, z tym sobie nie dam rady?? Wybrałam kolor,  ledwie parę tonów jaśniejszy, będzie super!, myślałam. Dopóki nie zobaczyłam się w lustrze. Blond z zaleciałościami rudego. Coś tam pomruczałam pod nosem, w sumie nie wyglądałam tragicznie, może los tak chciał. Wróciłam do domu, och, ach, jak ładnie, co za zmiana, przypadkowa ale jednak. Super, nowy rok, nowa ja, czy coś w ten deseń.

Niezupełnie, bo po niespełna dwóch tygodniach weszłam dziś do sklepu kosmetycznego, i znów widzę w lustrze nową starą wersję siebie – brązowowłosą. Smutne jest to, że człowiek chce zaszaleć, poddaje się temu szaleństwu i przypadkowi… A i tak wraca do tego, co było. Chociaż podobałam się sobie w tym kolorze, nie czułam się w nim dobrze. Ciekawość zaspokojona.

Tymczasem czekam na mój nowy notes i akcesoria z Aliexpress, bo rozpoczynam zabawę z BuJo. 

2 komentarze:

  1. Ja nie farbowałam nigdy włosów, bałabym się zobaczyć kogoś nowego w lustrze:)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmiany koloru włosów czasem są potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń