7/29/2018

kiedy zależy ci za bardzo


Zawsze za bardzo mi zależało.

Sz. miał kotka, więc kiedy byłam w Ikei, to kupiłam mu pluszową myszkę, bo poprzednią zgubił. Niestety nie dotarła do zainteresowanej, bo Sz. stwierdził, że „nie jest gotowy”, chociaż dwa tygodnie później dodał zdjęcie z napewno-kimś-więcej-niż-przyjaciółką.

P. podwiózł mnie na drugiej „randce” pod blok, przez co snułam w głowie plany, że tym razem to już na pewno na poważnie. Gdy miał przyjść po pracy, upiekłam placek, żeby było coś do kawy. Następnym razem odwołał wyjście godzinę przed i już więcej się nie widzieliśmy.

Dla A. kupiłam zieloną herbatę, bo wiedziałam, że taką lubi i chciałam sprawić mu tym przyjemność. Dwukrotnie jej nie wypił, trzeciego razu już nie było, no bo byłam chora i jakby to przez to nie mieliśmy się czasu zobaczyć.

Innego A. spytałam, po trzech tygodniach, czy nie chciałby być moją osobą towarzyszącą, bo chciałabym z kimś potańczyć a nie siedzieć tylko przy stoliku. Okazało się wówczas, że jestem „niedotykalska”, a na wesela lepiej chodzić samemu, i czy ja jestem nienormalna, że nie troszczyłam się o niego, gdy był chory?

Wobec tego, poznanego później M. chciałam spytać o to samo, ale tym razem czekałam na ten idealny moment, ten jedyny w swoim rodzaju, kiedy nie zalecę desperatką, niemniej się nie doczekałam, bo dwukrotnie zrezygnował ze spotkania, w zasadzie nie tłumacząc tego niczym – ach, no, pracą oczywiście, bo trzeba nadgonić ją przed urlopem.

Swoją drogą praca to niezwykle śmieszna i przydatna wymówka – nie można z nią polemizować. Masz dużo pracy? Dobrze, nie będę ci przeszkadzała. Nie dasz dzisiaj rady przez pracę? Mam nadzieję, że nie będziesz musiał zarwać nocy, odezwę się jutro. Znowu praca? Oczywiście, rozumiem, nie ma sprawy, może innym razem. No nie przegadasz, że tylko godzina, że na chwilę, że hej dajmy sobie spokój, ja wiem że widzisz się pewnie z kimś innym i nie mam ci tego za złe, tylko powiedz, zrozumiem.

Koniec końców na wesele dwa tygodnie temu poszłam z powiedzmy dobrym kolegą, co było tym śmieszniejsze, że dzień wcześniej byłam na „randce” i trudno mi się było skupić i cieszyć z towarzystwa tego, który był u boku, bo tamten był ciut za daleko.

Gdy czytam to ponownie przed dodaniem, zalewam się wstydem. Moje życie wcale nie kręci się wokół tego, że jestem sama. Kręci się wokół tego, że wszyscy kogoś mają i też bym chciała, tak po prostu i po ludzku.

Ostatni smaczek?

„Dziwię się, że nikt się wokół ciebie nie zakręcił, jesteś taka fajna”. No, jak znajdziesz na to odpowiedź to daj znać, też jestem ciekawa 😊

jestę magistrę.


2 komentarze:

  1. Gratuluję serdecznie :)
    A facetów to i ja sama nie rozumiem. Mam podobną historię. No cóż, niektórzy widać mają w kwestii związków pod górkę. Przytulić tylko mogę...
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń